środa, 14 lutego 2018

Spotkanie po latach [6]

— Trudno mi powiedzieć, jakiś niski, gówniarski typek w okularkach, które chyba pamiętały okres wczesnej komuny. Jeżeli chodzi o naszą niespodziankę rodziną, to błogosławiona siedzi na dupie, gdzie ma siedzieć i raczej nabroiła na tyle, że ją matka co najwyżej na drugą stronę wypuści. — Niski, w okularach, czyli Foma, ale to zostawmy, bo następne słowa wzbudziły we mnie mieszane emocje i moje brwi automatycznie powędrowały do góry, bo, cholera, chciałam wiedzieć więcej, zdecydowanie więcej. Jednak życie jest brutalne, cisnące się na usta pytania musiały zostać odłożone na czas nieokreślony, ale nie ma tego złego, uśmiech na słowa Jamesa sam się pojawił, zastępując zmieszanie i mimowolnie przewróciłam oczami ni rozbawiona, ni szczęśliwa.
Spojrzałam na Diaskro, poszerzając wyszczerz i wyciągnęłam w jej stronę dłoń, przyglądając się dziewczynie z nieskrywaną ciekawością. Wyglądała na interesujący nabytek. Tfu, cofam. Na pewno była interesująca, bo jedno musiałam przyznać, że blondyn nie przyjaźnił się z nudnymi osobami.
— Prościej i jaśniej Vene. Jeśli ma się dobry powód, to można się wciąć. — Chociaż chętnie dalej bym pogadała, ale cóż... Życie. No, i chyba będę musiała powiedzieć mu, że jak nazwie mnie Genevive, to go zarypię, bo mój formularz mówi Vene. Naprawdę, dlaczego matka nie walczyła bardziej i nie zostałam Venifreą po prababce? A może skończmy tą szopkę, spuśćmy kurtynę, on i tak tutaj nie zawita. Inaczej Izel zarypałaby go na miejscu, a ja mogłabym się tylko uśmiechnąć. — Co do kawy, tak. Na Valorein, tak. A jak zwiejesz i znowu ucichniesz, to jasna cholera, znajdę cię, i ty doskonale o tym wiesz, a potem zginiesz śmiercią powolną, bolesną i tragiczną — dodałam, dźgając go łokciem w żebra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis