piątek, 26 stycznia 2018

Kawałek po kawałku [19]

— I jak tam w Nibylandii, Piotrusiu Panie, wiecznie młodu chłopcu? Nauczyłeś się już latać? — Przewróciłem oczami, wiedziałem, że to skończy się dokładnie w taki sposób. Musiałem ją nieco rozzłościć, atmosfera stała się o wiele bardziej oziębła i mi zostało tylko westchnąć powtórnie za dziewczyną, która już zaczęła się nakręcać. — Używanie welwicji też nie skończyłoby się dobrze, James, przecież znam się na tym. — Miałem już się odezwać, ale podniosła dłoń, sugerując mi, że mam siedzieć cicho. — I doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że to liść jest trujący. Tylko że kombinowanie z tą rośliną bez sprzętu jest cholernie niebezpieczne. I ty o tym też wiesz — stwierdziła, prychając i gromiąc mnie wzrokiem. — Równie dobrze możesz zacząć hodować sobie rozpustnika, po utracie dostępu do powietrza świadomość stracisz po kilku minutach, więc mało poczujesz. — Auć, zaczynało boleć, zwłaszcza, że zapowiadało się, że dziewczyna tak łatwo nie odpuści i przez następnie kilka naszych spotkań temat będzie się ciągnął. Chociaż? Z drugiej strony temat z pchaniem na ściany odszedł prawie w zapomnienie, więc może tutaj tez się uda. 
— Nie zadałeś swojego pytania — oświadczyła. — I jak bardzo mnie nie lubisz, to było pierwsze pytanie.
— Nie nie lubię cię — przyznałem w końcu, chcąc przerwać ciszę. I to była prawda. Dziewczyna bywał zła, wredna irytująca, ale... Jednocześnie w jakiś sposób nie mogłem jej nie lubić. — Oszczędzam je na potem. — Jak poproszę Dextera o rady odnośnie zadawania pytań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis