poniedziałek, 15 stycznia 2018

Kawałek po kawałku [12]

Dosyć krótki, niezbyt przyjemny rytuał i koniec. Hopecraft odwrócił się i ruszył w kierunku umywalki.
— Poleż jeszcze, zaraz przestanie cię mulić, coś cię jeszcze boli? — zapytał, spoglądając na swoje dłonie. O nie nie, nawet gdyby bolało, zadłużać się jeszcze bardziej nie będę. Kto wie, może Hopecraft tak naprawdę był tym strasznym Rumpelsztykiem z dzieciństwa, który porywał dzieci jako zapłatę? — Nie jestem czarodziejem, tu masz rację, ale nasze rasy mają częściowo zbieżną biologię— O, a jednak usłyszę odpowiedzi na dwa, a nie jedno pytanie. No cóż, i tak miałam je zadać.. — I skąd pomysł, że cię nie lubię? — zapytał z udawanym oburzeniem, ale to parsknięcie śmiechem w myślach było oczywiste, więc i ja się zaśmiałam, przekręcając głowę, żeby spojrzeć na chłopaka.
— Skąd taki pomysł? Mam wrażenie, że czasami masz ochotę mnie gdzieś powiesić i zostawić na pożarcie ptakom — przerwałam na chwilę, marszcząc czoło. — No może ciut za drastycznie, przerysowałam, ale wiesz, o co chodzi. A wracając do twojego pierwszego pytania, nope, non, ne, już nic mnie nie boli, bardzo dziękuję i nadal nalegam, żeby jakoś ci się odwdzięczyć — stwierdziłam, uśmiechając się. — Dobra, ja dwa pytania miałam, ty teraz też — przerwałam, parskając śmiechem — znowu moja kolej. Kim jesteś? — zapytałam, podnosząc się do góry, powoli i uważnie oczywiście, ale jednak leżenie na ławce zbyt wygodne nie było. Spojrzałam na niego z zainteresowaniem, bo naprawdę byłam ciekawa jego odpowiedzi na to jedno, szczególne pytanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis