poniedziałek, 6 listopada 2017

Czerwony jak... Cegła? Mak? Krew? [0]


— Nie bój się, nie bój... — Na dworze było słychać tylko cichy szept, które wydobywał się z mojego gardła. Co jakiś czas po ścianie budynku przemykały cienie, które próbowałam zweryfikować, jako ptaki. Mimo, że wiedziałam, że są to przeróżne zwierzęta ciągle przechodziły mnie ciarki po plecach i miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Rozglądałam się nawet w okół, ale za każdym razem nie mogłam znaleźć potwierdzenia dla moich dziwnych wymysłów.
Jest 02:33, a ja nie mogę spać. Postanowiłam, że wyjdę się przewietrzyć. Może głupawy pomysł, ale innego nie było. Oczywiście dziewczyny z pokoju dawno spały, dlatego musiałam wymknąć się cichaczem z pokoju, żeby przypadkiem nie zbudziło ich skrzypienie drzwi. Odgłos skrzypienia łóżek i przewracania się z boku na boku jeszcze bardziej sprawiały, że nie mogłam spać.
Przymknęłam powieki i zaczęłam kołysać się na stopach do przodu i tyłu, żeby choć trochę się uspokoić. Po chwili dołączyło do tego ciche nucenie. Nic się nie stanie. Trwałam tak w całkowitym bezruchu przez parę dobrych minut, podśpiewując co i rusz jedną, potem drugą spokojną piosenkę.
Pewnie mogłabym tak spędzić parę ładnych godzin, gdyby nie odgłos kroków, który odbijał się echem od drzew, a potem cichutki, ledwo słyszalny szelest liści. Mój śpiew momentalnie ucichł, a na moje ręce wstąpiła gęsia skórka.
Kto o tej godzinie szlaja się po dworze?
— K-kto t-tam? — Nie umiałam powstrzymać drżenia głosu. Mój strach osiągnął zdecydowanie najwyższy poziom. Chwilę jeszcze panuje cisza, słychać tylko szum wiatru i dopiero, gdy na ziemię spada łza uświadamiam sobie, że płaczę.
Jak mnie złapią to mam przewalone u dyrektora. Albo od nauczycieli, cholera wie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis