James uważnie lustrował wzrokiem i
dotykiem prezent dla przyjaciółki. Nagle na jego twarz wlał się
szeroki uśmiech.
— Na Cesarza, jesteś genialna! —
mruknął miękko, palcem trąc o powierzchnię zegarka.
Westchnęłam z ulgą i zaśmiałam się
lekko. Tak naprawdę, wewnętrznie skakałam z radości. Byłam
wniebowzięta, że prezent się podobał i że ta pochwała wyszła
właśnie od Jamesa. Nie wiem, czy ktokolwiek kiedykolwiek patrzył
na mnie w taki sam sposób jak on teraz. Podziw, szacunek, ten błysk
w oku, mówiący o tym, że prawdopodobnie doświadczył cudu na
jawie.
Na moje policzki wlał się rumieniec
barwy dojrzałego buraka.
Czułam się przyjemnie połechtana
jego komplementem, podpartym wyrazem twarzy.
To była dla mnie ważna chwila.
Jeszcze nigdy w mojej technicznej karierze nikt nie pochwalił mnie
tak, jak on… a była to robota dość banalna… Dzięki bogu za
modowy boom na zegarki z trybikami w Utopii kilka miesięcy temu.
Gdyby nie to, nigdy bym nie mogła poznać tego fachu. Robota prosta,
ale dość misterna i szczegółowa.
— Ile wiszę ci za materiały i
robociznę? Skąd w ogóle wynalazłaś te zawieszki? I jakie ciasto
lubisz? — Wyrzucił z siebie serię pytań, zanim zdążyłam coś
odpowiedzieć.
— Nic a nic. Powiedziałam ci, że
wystarczy wyjście na ciastko…no i nie mogłabym przyjąć żadnych
pieniędzy, gdy tak mnie pochwaliłeś…satysfakcja z dobrze
wykonanej roboty i twoje dobre słowo…w zupełności wystarczą.
Lubię Tiramisu, ale nie pogardzę też żadnym innym ciastem. W
twoim towarzystwie — oznajmiłam starając się przywrócić twarz
do normalnego kolorytu.
Odwróciłam się od chłopaka na
pięcie, by zrobić lekki porządek na biurku i się uspokoić.
Nagle przypomniałam sobie, że chłopak
w pierwszej kolejności przyszedł do mnie z chyba inną sprawą.
— Właśnie. Nie dałam ci dojść do
słowa. Jaki był powód twojej wizyty?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz