sobota, 28 października 2017

Od Amadeusza, CD Van

Usiadłem. Chwyciłem pędzel, już zanurzałem go w atramencie, już miałem przenieść tusz na papier, było tak blisko, tak bliziutko...
Jednocześnie tak daleko, bo z ust nastolatki poczęły padać kolejne słowa, a ja miałem szczerą ochotę zdzielić ją w ciemny łeb, ażeby włosy jej się wyprostowały, cholera jasna, pragnę tylko i wyłącznie spokoju, czy to tak dużo?
— Słyszałam od Hery, że Heather ma nowy tatuaż. Ponoć pan go robił? — Zakręciła się na krześle, zachowywała się jak rozwydrzony, całkowicie odcięty od rzeczywistości, bachor. Głupi bachor. Nienawidzę bachorów.
Jednakże na wydźwięk imienia blondynki, momentalnie się zatrzymałem, lekko drgnąłem, po chwili wróciłem do szarej rzeczywistości, starając się nie myśleć o błękitnych oczach. Głębokich, tak wspaniałych oczęta...
Ściągnąłem brwi. Czerwonowłosa paskuda widocznie wiedziała wszystko, o wszystkich, więc wieść o tym, że wie o tatuażu mnie nie zdziwiła. Za to wieść, że podobno ja go robiłem, już tak. Takie gafy? Droga panno Ivens, wychodzi pani z wprawy.
Odłożyłem pędzelek, zerknąłem na ciemnoskórą dziewczynę.
— Nie, nie robiłem go. — Krótka odpowiedź, po co mówić więcej i tak zapyta o szczegóły.
— Och... czemu? — Mówiłem.
— Nie podjąłbym się rysowania na cudzej skórze. Szczególnie na tak pięknym ciele. Co jeśli bym je oszpecił? — Dopiero po chwili dotarło do mnie, że nie ugryzłem się w język i poszedłem o krok za daleko. Brawo, Amadeuszu, brawo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis