— Wydaje mi się, że w takim razie masz problem — fuknęła, będąc żywym dowodem na to, że jednak nie jest taka delikatna, na jaką wyglądała. — Chciałabym po prostu zobaczyć oranżerię. To wszystko. Zaprowadzisz mnie do szklarni, a ja w zamian za to nigdy więcej nie pokażę ci się na oczy. Zgoda? — Uniosłem brew, powstrzymując śmiech. Czyli jednak nie. Jest głupią nastolatką, która najwyraźniej lubi pyskować do, najwyraźniej, starszych. Chociaż, czasem szkoda, że to już prawie dwudziestka na karku... Jeszcze trochę, a stanę się stary i obleśny
A potem dziewczyna mruknęła coś jeszcze i uciekła jak pies z podkulonym ogonem. Głupia, z taką nie chciałbym spędzić nawet nocy. Zapewne jest dziewicą, która w kluczowym momencie powiedziałaby, że się boi, że nie chce, że nie jest pewna. Żeby faceci też tak mieli, zmienianie zdania co minutę. Zdecydowanie jestem lepszy pod tym względem. Kyo, co ty wygadujesz. Jesteś lepszy po każdym względem.
Wróciłem do swojego pokoju po soczek w kartoniku. Nie było w nim nikogo, kogo mógłbym sobie powkurzać, więc wróciłem na korytarz, z zamiarem zostania tam aż do momentu ciszy nocnej, która chyba wróciła na dwudziestą czwartą. Głupi dyrektor, taki groźny, a jednak nie, oj.
Ruszyłem do przodu, myślami będąc gdzieś daleko w domu rodzinnym, w którym mógłbym odpocząć od idiotów, których nie dało się w tej szkole uniknąć. Nagle poczułem jakieś uderzenie, a dokładniej ciało odbijające się od mojego. Intuicyjnie chwyciłem osobę za rękę, przez co uniknęła spotkania z zimną podłogą. Dokładnie ta sama dziewczyna, którą widziałem chwilę wcześniej. Zaczęła coś szeptać, że przeprasza, że jej wina.
— To tylko ty... — burknąłem. Puściłem jej ramię, sprawiając, że upadła z, cóż, dość głośnym hukiem. Zaśmiałem się pod nosem. Dobrze jej tak, trzeba uważać, jak się chodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz