Na próżno próbowałam powstrzymać łzy, które cisnęły się do oczu w coraz większych ilościach.
Zanim doszliśmy do pokoju samorządu, zaczęłam układać sobie scenariusz rozmowy.Chociaż, czy było to zakochanie się z prawdziwego zdarzenia, czy tylko lekkie zauroczenie? Ku mojemu zdziwieniu, w pokoju nie było nikogo, no, może poza muchą, która brzęcząc, zakłócała tą niezręczną ciszę.
Po chwili zastanowienia się, chłopak wpuścił mnie do środka, trzaskając głośno drzwiami.
— Jane — zaczął, przerywając dłuższą chwilę ciszy. — Słuchaj, jesteś naprawdę... wspaniała. — dodał, po dłuższym zastanowieniu.
— Ale? — prychnęłam.
— Gadaliśmy razem ledwie kilka razy — objaśnił, a ja zdałam sobie sprawę, że rzeczywiście, ma rację. — Słuchaj, naprawdę nie jestem najlepszym materiałem na miłość od czasu do czasu. Miałaś całkiem sporo stresu w ciągu ostatniego roku, może to nieco na to wpłynęło, ale zdecydowanie, na to jest za wcześnie — skwitował.
I po co było ryczeć i przeżywać, skoro nic takiego się nie stało?
No, rzeczywiście, bardzo mało znałam Jamesa i nawet nie byłam pewna, czy na pewno zakochałam się w nim. Chłopak był bardzo przystojny, ale po paru wpadnięciach na niego i rozmowach, które można policzyć na palcach jednej ręki w sumie ciężko to stwierdzić, jednak obyło się bez gradobicia.
Zastanawiałam się, co mogę na to odpowiedzieć. Najpierw miało być to po prostu "Spoko, rozumiem", ale postanowiłam iść krok dalej i pytać prosto z mostu, bez owijania w bawełnę.
— Czyli... chcesz mi powiedzieć, że na pocałunki za szybko... — stwierdziłam.
— Ale rozumiem, że będziemy mogli pójść kiedyś na — przełknęłam ślinę — randkę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz