piątek, 1 września 2017

Od Hannah, CD Kyo

— Wydaje mi się, że w takim razie masz problem... — zdziwiła mnie stanowczość w moim głosie. Chciałam coś jeszcze dodać, ale ugryzłam się w język.
Niegrzecznie tak, Hannah. 
— Ja... Przepraszam — mruknęłam speszona, kierując swój wzrok z powrotem na buty ciemnowłosego. — Chciałabym po prostu zobaczyć oranżerię. To wszystko. Zaprowadzisz mnie do szklarni, a ja w zamian za to nigdy więcej nie pokażę ci się na oczy. Zgoda? 
Uniósł brew.
— Wszystko kosztuje. Przysługa za przysługę? — Uparcie wpatrywałam się w swoje buty. Kiedy wypowiedział ostatnie słowo mentalnie prychnęłam. Nie to nie. Chciałam tylko zobaczyć tą głupią oranżerię. Nic więcej. Czy to takie trudne? 
Odwróciłam się tyłem do chłopaka i lekkim krokiem ruszyłam w kierunku akademika. To pierwszy raz, kiedy zdobyłam się na odwagę i podeszłam do innego ucznia. Ale wygląda na to, że jedynym moim kompanem jak na razie pozostanę ja sama. 

Dokładnie pięć minut zajęło mi dojście do pokoju i położenie się do łóżka. Za to potrzebowałam dziesięć minut, żeby z powrotem z niego wstać. Z nerwów zaczęłam nawet robić porządek w mojej walizce. Robiłam to tylko w tak zwanych 'awaryjnych sytuacjach', ponieważ nienawidziłam tego robić nad życie. Mama często musiała mnie do tego namawiać. 
Porządkowanie nie potrwało długo. W moim bagażu od początku przyjazdu było czysto, a wszystkie ubranie miałam idealnie ułożone. Nie było nic do poprawek. 
Zrezygnowana wstałam z podłogi. Chciałam pójść poszukać szklarni sama. Po raz kolejny. I wiem, że jest mała szansa na jej odnalezienie, ale było to moje jedyne wyjście z sytuacji. Inaczej wszystkie pozostałe wolne chwile spędzę na siedzeniu w samotności po środku lasu, naturalnie, ze słuchawkami w uszach. Powinnam tego uniknąć. 
Szłam opustoszałym korytarzem. Parę razy wydawało mi się, że miejsce do którego przyszłam jest zupełnie obce, ale potem moje przekonanie szybko gasło. Kiedy byłam już blisko (jak się zdawało oczywiście) nowego celu, wpadłam na kogoś. Leżałabym teraz na ziemi, gdyby ktoś mnie nie przytrzymał. 
— Przepraszam najmocniej, nie chciałam, wszystko moja wina — szepnęłam, spoglądając w jego oczy. To był ten sam chłopak, którego spotkałam niespełna pół godziny temu.
<Kyo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis