Chłopak w odpowiedzi uśmiechnął się i pomógł mi wstać. Nawet nie musiałem patrzeć na swoje ubrania ani śnieg, żeby wiedzieć, że paleta mojego wyglądu uzupełniła się o nowy kolor, jakim była czerwień. Już sam nie wiedziałem, dlaczego się krzywiłem. Z powodu śniegu na kołnierzem czy pieczenia zdartych łokci oraz kolan? Chyba z obydwu.
– Ye… Yevgh. Yevgeni. Będzie ci przeszkadzać, jeżeli będę mówił Yev? Przepraszam, nie jestem w stanie wymówić twojego imienia, a wolałbym nie warczeć czegoś w stylu: "Ej, nowy!". Nic ci nie jest? – Prawie się roześmiałem, gdy męczył się z wymową mojego imienia, zamiast tego pozwoliłem sobie na krótki chichot.
– Bywało gorzej – odpowiedziałem z lekka zażenowany i spuściłem wzrok na swoje kolana. Materiał spodni barwił szkarłat, tak samo biel śniegu wokół moich stóp. Kche, piękne początki, zaiste.
Syknąłem z bólu, gdy chłopak złapał za mój nadgarstek, po czym dotknął zranionego miejsca i odruchowo starałem się cofnąć rękę, ale blondyn ją trzymał dość mocno. Ból powoli znikał, a ja mogłem przestać krzywić się, jakby ktoś mnie dźgnął. Zamrugałem zaskoczony i poruszyłem ręką, ale nic nie poczułem.
– Cóż miałeś niezłe wejście. – Uśmiechnąłem się nieśmiało. Miałem nadzieję, że to ostatnia na dziś wywrotka i pielęgniarka albo pielęgniarz nie znienawidzą mnie za częste wizyty. Pfff, marzenia.
– Oby tylko wejście – powiedziałem z lekkim rozbawieniem, ale też swego rodzaju prośbą do jakiś sił wyższych. – Wiesz może, gdzie mógłbym znaleźć sekretariat? I ewentualnie gabinet pielęgniarki… – dodałem, otrzepując się ze śniegu i w końcu zadałem pytanie, które miałem zadać chłopakowi, zanim się wywróci… Oh, jak ja wolno kojarzę.
– Skąd właściwie znasz moje imię? – Zmarszczyłem brwi, zadzierając głowę i spojrzałem blondynowi w oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz