niedziela, 20 sierpnia 2017

Od Jaśmina, CD Aurelek

— Zostaw to mnie! — powiedziałam, po czym się roześmiałam. Jeśli chodziło o herbaty, to ja chętnie i wszędzie wcisnę komuś ciepły napar do rączek. Zwłaszcza, że mróz panował ostatnio.
— Jeśli mogę spytać... Skąd go masz? — Zamarłam na chwilkę i także spojrzałam na smutnego Walliego, który wpatrywał się w Aureliona. Pozwoliłam sobie przerwać ich małą walkę na wzrok, przygarniając do siebie smoka i przytuliłam go delikatnie, żeby nie zrobić mu krzywdy.
— Z miasta. Wiesz, tam jest stragan pana Logana i ma różne zwierzątka, w tym jajka smoków. Ten akurat był tańszy, ponieważ jest najsłabszy z miotu. Bliźniak Walliego umarł, ale no… Nie pozwolę mu umrzeć — powiedziałam, wlepiając oczy w zwierzątko. Z premedytacją pominęłam informację, że smok tak naprawdę nie był mój, nie ja go kupiłam, ponieważ wiedziałam, że to imię nie przejdzie mi przez gardło. No i…
Pocałowałam smoczątko w główkę.
— Mimo że wykluło się praktycznie kilka miesięcy temu, bardzo, bardzo je kocham — wymamrotałam cichutko. Zadbać o nie, chronić je, nie pozwolić mu ponownie umrzeć. To mój obowiązek, powinność, obietnica, cokolwiek, po prostu musiałam. Zastanawiałam się, jak bardzo los musiał się ze mnie śmiać w tym momencie.
Odchrząknęłam, wracając do rzeczywistości. Nie czuj się jak heliotrop. Nie jesteś heliotropem, więc się tak nie czuj, Pel.
— Wybacz za ten pokaz uczuć, ale ostatnio jestem rozstrojona. — Dopiłam herbatę i pochyliłam głowę, pozwalając włosom zasłonić moją twarz. — A cudza obecność pozwala mi utrzymać się w jako takich ryzach. Chyba. Prawdopodobnie. Bardzo wariuję?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis