niedziela, 27 sierpnia 2017

Od Jane, CD Mińsk, Wszyscy

W ciągu ostatnich paru dni wydarzyło się tak dużo dziwnych i niefajnych sytuacji (jak można się domyślić, z mojej winy), że aż dziwne, że jeszcze mnie stąd nie wywalili. "Jane, musisz się bardziej pilnować" - myślałam często.
Z każdym kolejnym wybrykiem wiedziałam, że... chyba nie umiem.
Najpierw polowanie na smoka. Gdy przyjrzałam mu się bliżej, widziałam, że chyba miał coś ze skrzydłem, było tak dziwnie wygięte do środka, chociaż nie sprawiało mu to trudności w lataniu. Potem wyjście za bramę i zostanie na lodowatym dworze bez kurtki (chyba, że licząc kurtkę Shioko, ale była ona tak malutka, że jedynie smoczątko mogło się nią okryć). Następnie porządne przypierdolenie łbem o bramę i utrata przytomności. Reszta najbliższych wydarzeń to jedynie prześwity, które niekoniecznie pamiętam.
Pełną przytomność odzyskałam dopiero w sali lekcyjnej. W pierwszej chwili nie wiedziałam, gdzie jestem, po co i co tutaj w ogóle robię. Za oknem było wprost czarno, czyli musiało być już bardzo późno. Zauważyłam jakąś pochyloną nade mną postać. 
— Jane, Jane, żyjesz? Obudź się! — krzyknęła ta tajemnicza osoba.
Usłyszałam głos Jamesa. 
— T-tak... C-co ja tu robię? — zapytałam nieco przerażonym głosem.
Ujrzałam Heather, która siłowała się z jakimś czarnym smoczątkiem, Dextera, który, jak gdyby nigdy nic, siedział na kanapie z ręką owiniętą w bandaż i innych ludzi. Mnóstwo innych ludzi. Cały czas przychodzili nowi i pytali, co tu się stało. Do cholery, ja też bym chciała wiedzieć!
Kiedy James zaczął mi opowiadać całą historię od początku, wtedy zaczęło mi się wszytko przypominać. Chciałam uratować smoka, który wyglądał na przerażonego i zagubionego. Dextera użarł w rękę, a Shioko mnie uratowała. Gdyby nie ona, mogłabym już nie żyć. Byłam jej za to bardzo wdzięczna, a z drugiej strony przerażona na wieść, że ten smok jest jadowity, a jego jad może spowodować nawet śmierć. Z bezsilności, strachu i smutku zaczęłam płakać. Wszyscy (no, może nie wszyscy, większość) zaczęła mnie pocieszać. Ktoś nawet powiedział, że chciałam tylko uratować biedne stworzenie, na co Dexter zaczął wrzeszczeć, że to "biedne stworzenie chciało go zabić, a Jane jest idiotką i należy jej się kara".
—S-s-spierdalaj! Chciałam dobrze! A zresztą, dobrze ci tak, że cię użarł. Kim ty w ogóle jesteś, chłopczyno? Jeśli chodzi o karę, to nie masz tu nic do gadania, zajmij się lepiej swoimi sprawami! — krzyknęłam głośno. — A ty, zajmij się swoim chłopakiem — rzuciłam do kogoś, kto chyba przypominał Fomę, który coś jakby zdziwił na tą wiadomość. Po chwili uświadomiłam sobie, co takiego powiedziałam i zalałam się płaczem. Wiedziałam, że grubo przesadziłam ze słowami, ale nie miałam już nawet sił. Poczułam nagle na swoim ramieniu ostry, kłujący ból. Smok musiał mnie ugryźć, kiedy byłam nieprzytomna. A zresztą, trudno, najwyżej umrę i odetnę się od tego zdebilizowanego świata. Usłyszałam kroki i ujrzałam Shioko oraz dyrektora, niejakiego Mińska, który wyglądał, jakby chciał mnie zapierdolić łopatą albo wrzucić do obudowanego ścianami basenu bez drabinki.
Mińsk zaczął się wydzierać o tym, jaka to ja jestem nieodpowiedzialna, że ten smok mógł wszystkich zabić, że cisza nocna zostaje skrócona do 22, no i przede wszystkim - idą przeszukać pokoje. Osoba, u której znajdą alkohol, dragi, niezarejestrowane leki, zwierzaka bez pozwolenia albo papierosy będzie skończona. W pierwszej chwili nie zamartwiłam się tym, ale słabo mi się zrobiło, kiedy przypomniałam sobie o tym, że przecież zostało mi jeszcze kilka papierosów ukradzionych Hoven. O, kurwa. Wylecę stąd na bank.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis