wtorek, 4 lipca 2017

Od Heather, CD Reska

Usiedliśmy na ławce, zaczynając rozmawiać. Wciąż tkwiliśmy na temacie odnośnie różnic pomiędzy miastem a wsią, a jak wychodziło - żadne z nas nie miało wystarczającego doświadczenia, żeby bawić się we właściwą analizę. Nie to jednak faktu, że było miło. Spokojnie, nadal wystarczająco ciepło, żeby zostać na dworze, a przy tym w jakiś sposób odprężająco. Odetchnęłam głęboko, wciągając do płuc odrobinę świeżego powietrza. 
– Transportowali mnie prosto od drzwi mojego domu, przez parę ładnych miast w Inzsumie, a później już nie patrzyłem na drogę, bo zasnąłem. – Zaśmiał się. – W końcu skądś musiałem się odrobinę zregenerować, tryskanie energią nie jest wcale takie proste.
– Domyślam się. – Uśmiechnęłam się szeroko, rozglądają się dookoła. – Niektórzy jednak po takich drzemkach czują się jeszcze bardziej zmęczeni.
– Całe szczęście nie jestem jednym z nich... Moja młodsza siostra praktycznie nigdy nie śpi, co mnie z lekka przeraża, a cała jej osoba mnie odrobinę drażni i denerwuje.
– Irytująca siostra? Może jej nie doceniasz, co? – powiedziałam rozbawiona. Chociaż? Może rodzeństwo zazwyczaj oddziaływało na siebie w ten sposób? W teorii miałam Sky, w praktyce czułam się praktycznie jak jedynaczka. Nic mnie z nią nie łączyło oprócz więzów krwi, a nawet to - tylko w połowie. Ostatecznie nawet jak na siostry zachowywałyśmy się raczej ozięble, już prędzej była siostrą Dextera, aniżeli moją. Nawet z wyglądu przypominałam matkę, podczas gdy ona miała wszystkie genetyczne suwaki przestawione na drugą stronę. Blondynka, brunetka. Niebieskie oczy, zielone oczy. Z opowieści chłopaka mogłam wywnioskować, że Rozalia to całkiem niezłe ziółko, ale dało się radę wyczuć płynące od chłopaka emocje. Szaleństwo szaleństwem, dzikość dzikością, ale nie wątpiłam, że jednak rodzinne więzi miały swoje do powiedzenia. Powoli zaczęło robić się chłodniej. 
– Heather, a ty skąd jesteś? – Oparłam się wygodniej plecami o ławkę, zaczynając machać w powietrzu nogami.
– No, to dobre pytanie – parsknęłam z rozbawieniem. – Moja matka pochodzi chyba z Anory. Albo z Lotaryngii? – Zastanowiłam się przez moment. – To trochę skomplikowane. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis