Ech, to był zdecydowanie jeden z bardziej nudnych dni. Tym bardziej, że nikogo praktycznie nie było. Foma zniknął gdzieś, robiąc zdjęcia do gazetki, Heather skoczyła dogadywać się z właścicielem baru w sprawie podjęcia pracy, James zniknął gdzieś szlajając się z jakimiś dziewczynami, z kolei Hera oficjalnie pokłóciła się z Vinem, a to znaczyło, że lepiej było się ulotnić ze strefy ewentualnego rażenia. Drobne pstryknięcia palców dziewczyny potrafiły wywołać dosyć spory pożar, więc ratowanie swojego życia było ważniejsze od kłótni małżeńskich. Chyba każdego w końcu dopadają kłopoty w raju, ale jednak byłoby miło, gdyby przy tym nie stwarzali zagrożenia pożarowego. Jak żyć... Zwiałem prosto z objęć śmierci do stołówki. Przysiadłem sobie spokojnie, nałożyłem co miałem i zabrałem się do jedzenia. Ostatecznie burczenie brzuch należało do standardowych faux pas w moim wydaniu.
— Mogę się przysiąść? — Ugryzłem kolejny kęs obiadu, delektując się nieziemskim smakiem podpiekanych pierogów. Dobrze, że przyszedłem wcześniej, jeszcze nie wszystko, co jadalne, zeżarli.
— Mogę się przysiąść? — Na cesarza, trzeba nauczyć się przychodzić wcześniej, w końcu dowiedziałem się, że kucharki umieją gotować!
— Mogę się przysiąść? — Na cesarza, trzeba nauczyć się przychodzić wcześniej, w końcu dowiedziałem się, że kucharki umieją gotować!
— Mogę. Się. Przysiąść?
— Do cholery, Dexter, nie ignoruj mnie! — Odskoczyłem do tyłu, upuszczając widelec z nabitym jedzeniem.
— Kurwa, Shioko, naucz się nie podchodzić po cichu! Zawału dostałem! — warknąłem, podnosząc się z ziemi i otrzepując pobrudzone spodnie. Rozejrzałem się za widelcem. — Co jest? — prychnąłem do dziewczyny.
— Kurwa, Shioko, naucz się nie podchodzić po cichu! Zawału dostałem! — warknąłem, podnosząc się z ziemi i otrzepując pobrudzone spodnie. Rozejrzałem się za widelcem. — Co jest? — prychnąłem do dziewczyny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz