Adrenalina wraz z odwagą tak szybko opuściły ciało jeleniołaka, jak się pojawiły. Teraz naprawdę czuł się zagubiony. Nigdy wcześniej się tak nie zachował i teraz nie wiedział, co powiedzieć. Tym bardziej, że próbował zrobić z siebie ofiarę losu, gdy tak naprawdę inni mieli równie źle co on. Jednego był pewien – współczuł kotołakowi i chciał mu w jakiś sposób pomóc, choć brzmiało to absurdalnie. Nie potrafił zostawić go samemu sobie, co możliwe, że brało się od tego, że w jakiejś części byli z tego samego gatunku i przeżyli piekło.
Cesare cały czas patrzył w oczy chłopaka, który pod koniec swojej wypowiedzi się wyraźnie zdenerwował. Jednak nie minęła chwila, a na jego twarzy zagościł promienny uśmiech, który kompletnie zdziwił Cesare.
– Przepraszam, ostatecznie nie chciałem cię urazić. Może zostaniemy przyjaciółmi?
Może i jeleniołak na początku nie wyczuł kpiny w głosie Kyozuo, robiąc tym samym z siebie kompletnego idiotę, jednak teraz był na tym punkcie bardziej wyczulony. Mógł przysiąc, że brzmiało to… fałszywie, jakby zapoczątkował tym jakąś specyficzną grę, a Cesare w nią zagrał.
– Gdzie szedłeś, zanim mnie spotkałeś? – zapytał, ściskając wyciągniętą na zgodę rękę kotołaka. Po tym geście oddalił się kilka kroków wstecz, wycofując się do swojej naturalnej, pasywnej postawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz