środa, 26 lipca 2017

Marvill: Zakup smoka

Sam nie wiem, co skłoniło mnie do odwiedzenia straganu tego szajbniętego gościa i jego ptaka a'la "powinienem gryźć piach ale nadal jakimś cudem się ruszam".  Być może miałem dość tego, jak Pel na każdym kroku chodzi w skowronkach, myślami będąc przy pewnej odrażającej blond czuprynie. Być może. 
Sam nie wiem, jakim cudem stoję tu dzisiaj, nad głową mając ten sam nieboskłon, pod stopami tę samą ziemię, a mimo to czuję się, jak w kompletnie innej, oderwanej rzeczywistości. Upływ czasu przypomina teraz ruszanie się zdychającej czapli w smole, słońce zdaje się być śmieszną, wręcz żałosną żarówką z supermarketu, niebo wyblakłą, upuszczoną bibułą przez jakiegoś nieuważnego przedszkolaka. Czy wszystko musi sprowadzać się do tych samych wspomnień? Czuję się jak chomik biegający w kołowrotku, bez celu machający swoimi krótkimi, pulchnym nóżkami. Ktoś, kiedyś powiedział, że to nieopłacalna inwestycja siły, czasu i uczuć. Że to bezsensowne. Że w ten sposób tylko się wyniszczam, tracę bezpowrotnie element z układanki życia, stoję w miejscu i nie mogę ruszyć naprzód. Ma rację. Ma pierdoloną rację... Ale, na litość boską, czymże jest ten "sens", którego istnienia tak wszyscy rozpaczliwie poszukują? Czy nie jest to zwykła abstrakcja? 
Naprawdę, mi wystarczy tylko ta delikatna, cienka skorupka, to bijące pod nią małe serduszko, to jajko, którego ciężkość i ciepło czuję w dotyku. Co mnie obchodzi sens? Co mnie obchodzi krzywo obserwujący mnie niejaki Logan? Nawet jego słowa, dochodzące jakby z drugiego końca tunelu mają specjalne miejsce w moim mało ślachetnym wykończeniu pleców.
— ... Rasa cesarska (...) sam hodowałem (...) nie ukrywam, że nie wiem, jak będzie z pierwszym jajkiem. Wydaje się najsłabsze z miotu, bliźniak o podobnym jajku nie przeżył długo, dlatego, powiedzmy... Pięćset rubli? Karma Cóż, jakieś pięćdziesiąt rubli na semestr. 
Słabszy z miotu...? Bliźniak...? Wykrzywiłem wargi w ni to szczęśliwym, ni rozgorycznym uśmiechu. Po prawdzie, sam już nie ogarniam umysłem własnych uczuć, ale wiem natomiast całkiem sporo o trzymanym przeze mnie jajku. Po pierwsze, jest moim smokiem. Po drugie...
— Witaj, Wallie. — Nie zwracając uwagi na zgorszony wzrok właściciela straganu, przytuliłem do policzka niewyklutego smoka, czując na skórze chropowaty dotyk skorupki. Teraz tak się nazywa. Niech diabli wzięli, czy to poprawne. — Tym razem nie dam ci umrzeć. 
I chyba właśnie mam solidny dowód na to, że to nie ja szukam wspomnień, to one mnie szukają. I znajdują.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis