niedziela, 28 maja 2017

EP: Od Heather, CD ktoś

Załatwienie klucza do kuchni było dziecinnie proste, a dzięki temu mogłam w spokoju oddać się w łapska planowania. Cała impreza okazała się mieć na tyle pozytywny wpływ na ludzi, że powoli zaczynali się integrować - tyle dobrego. Wizja majaczących się na horyzoncie egzaminów na koniec pierwszego semestru nie nastrajała optymistycznie, więc tym bardziej powinniśmy odpocząć i nabrać sił. Do momentu, kiedy obudzimy się z kacem i zorientujemy się, że nastał czas powtórek, błagania nauczycieli o udostępnienie wciąż martwej biblioteki. James obiecał mi, że do końca tygodnia weźmie dwie osoby na rozwikłanie w końcu tego cholerstwa, tam nadal czekała teczka Fintana, a wypadałoby ją wziąć. Westchnęłam w duchu, poprawiając włosy i zakładając jeden z kosmyków za ucho. Wyjątkowo zdecydowałam się nieco pokręcić, przypomnieć co i jak, a potem zawinąć się i pomedytować przez kilka najbliższych godzin. W teorii nie czułam, żebym miała dostać atak, w praktyce miałam wrażenie, że coś cały czas za mną chodzi, na niczym nie mogłam się skupić i wszystko leciało mi z rąk, a w takim stanie wolałam nie wchodzić między ludzi. Dla utrzymania reputacji, oczywiście. Przeciągnęłam się, wygładziłam lewą nogawkę krótkich, dżinsowych spodenek i stanęłam przed lustrem, chcąc dobrać odpowiednią bluzkę. Biała na ramiączkach czy niebieska koszula? Ostatecznie zdecydowałam się na luźną, białą koszulę w kwiatki, zanim skierowałam się prosto za idącym tłumem. Nie kłopotałam się zamykaniem pokoju, James machnął wcześniej jakieś swoje dziwne czary-mary, niezapowiedziani goście ze złymi zamiarami będą mieli niespodziankę. Zabawa zaczęła się rozkręcać, upewniłam się tylko, że wszyscy znają zasadę "Kto pije, ten nie pływa!" i zawróciłam na pięcie, wpadając na kogoś. 
– Um, przepraszam? – wymamrotałam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis