niedziela, 28 maja 2017

EP: Od Dextera, CD Foma

Heather okazała się wielka ponad wszelkie wielkości i załatwiła dla biednych, głodnych i uciemiężonych nauką studentów klucz do kuchni, jak to określiła - na wszelki wypadek. I wszelki wypadek zdarzył się bardzo szybko, gdy Hera zakomunikowała, że pora zacząć przygotowywać coś sensowniejszego na przegryzkę. Tym bardziej, że zapijanie chipsów nie mogło skończyć się dobrze, a kanapki zawsze były smaczniejsze. I pożywniejsze. Poza tym, Fomę wrobiono w robienie ciast, za co byłem wdzięczny wszystkim bogom, bóstwom i niebiosom, takiego rodzaju słodkości to ja mogę jeść bez przerwy. A nawet jeszcze dłużej. Sam zaszyłem się w pracowni na jakiś czas, wyganiając nawet członków klubu. Nicodeme chciał mnie mordować wzrokiem, gdyby spojrzenia zabijały, już dawno robiliby mi pogrzeb z ładną trumną ze, o ironio, świerku, wyścielaną czerwonym atlasem. Mieszałem, skrobałem, dopracowywałem proporcje, co z ograniczoną ilością składników, ze względu na ciągły brak dostępu do miasta, było katorgą. W duchu jednak cieszyłem się, że muzyką zajął się ktoś inny, bo to zawsze była jak dla mnie najtrudniejsza część imprezy, wiadomo, w gusta wszystkich się nie trafi. Minęło kilka dni i w końcu nadszedł ten jeden wyjątkowy, dzięki któremu mogłem w spokoju robić trzy ulubione rzeczy, w kolejności losowej: zdobywać informacje, najeść się słodkości i wypić coś w miarę sensownego. Żyć, nie umierać! Wyjątkowo po namowach ze strony blondynki (w postaci jednego zdegustowanego spojrzenia na mój krawat) zrezygnowałem ze standardowego, nieco formalnego stroju, który miałem na co dzień. Wybrałem nieco luźniejszą, zieloną koszulę, ale nie odpuściłem sobie za to srebrnych, okrągłych spinek do mankietów. Co prawda rozpiąłem kilka górnych guzików kołnierzyka, ale pamiętając o obietnicy Jamesa (miał ogrzać miejsce) nie było to coś dziwnego. Kilka minut później swobodnie buszowałem, wykonując dwie ulubione czynności: zbieranie informacji i jedzenie słodkości. Kto by pomyślał, że zwykłe stanie przy ciastkach zapewnia tyle zabawy. 
– Hej. – Odskoczyłem jak oparzony, rozglądając się wokoło i oblizując resztkę kremu z okolicy ust. 
– Czy ty zawsze chodzisz jak kot? – spytałem z rozbawieniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis