Wzięła wydech, aby następnie po prostu się zagubić, zamyślić i zapatrzyć w sufit, zostawiając zagubionego mnie samego z tymi wszystkimi "za". Zmrużyłem oczy, pochylając się ciutkę do przodu i przyglądając dziewczynie, która chwilkę później zdecydowała się odpowiedzieć na moje pytanie.
Dzięki Stwórcy, już myślałem, że całkowicie odpłynęła.
— Fusy i z dłoni. Karty mi się ciągle mylą, a po tym, jak próbowałam coś wywróżyć znajomemu, stwierdziłam, że wolę kart nie krzywdzić i nie obrażać, więc zostawiłam je w spokoju — oświadczyła, a ja mogłem tylko parsknąć śmiechem, pokiwać głową i przejechać dłonią przez włosy. W sumie miała rację, karty bardzo łatwo urazić, a tego nikt chyba by nie chciał. Może masochiści, ale to inna historia, inna bajka. — A ty? — odbiła piłeczkę, na co wyprostowałem się jak struna i odchrząknąłem, jakby szykując się do bardzo długiego wywodu.
Może szkoda, że było wręcz odwrotnie, a przynamniej nie dało się tego nazwać długim.
— No to ja akurat przeciwnie, dłonie mi się cały czas mylą, fusy, ale to tylko moja opinia, proszę nie brać jej do siebie oczywiście, uważam za zbyt podatne na przypadek i wpływ środowiska, więc to również zostawiłem profesjonalistom — wymruczałem, drapiąc się po brodzie w jakimś tam zamyśleniu. — Za to karty, och, karty, cudowna sztuka, przysięgam, oczywiście, gdy opanuje się w ją odpowiedni sposób.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz