poniedziałek, 18 czerwca 2018

Nasza zima zła [9]

W pierwszej chwili spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem, acz zaraz złapał kubek, kiwając głową. Czyli mniej więcej tak wyglądałam, gdy odpływałam myślami, ale jakaś część mnie nadal znajdowała się na ziemi.
— Nie, nie, nie mam, wręcz przeciwnie, w takiej kompozycji mogę pochłaniać całymi masami. Dziękuję pięknie. — Odwzajemniłam uśmiech Hope, po czym sama zajęłam się swoim kubkiem, tuląc go do policzka, czekając, aż ostygnie na tyle, żebym mogła upić łyk. — Czy mogę zapytać, ile masz rodzajów herbaty?
— Hm? — Mrugnęłam parokrotnie zdezorientowana, unosząc wzrok na chłopaka. ”Ile ja miałam rodzajów herbaty?” — ...To jest dobre pytanie — odpowiedziałam po dłuższym namyśle z rozbawieniem w głosie i odłożyłam kubek, żeby nachylić się nad plecakiem i zacząć w nim grzebać, i liczyć, i przeglądać, co w nim tak właściwie miałam. Powinnam chyba zrobić jakiś spis czy coś. A potem każdemu, kogo zapraszam na posiedzenia z herbatką podsuwać spis niczym menu i poczekać aż gość wybierze to, co przypadnie mu do gustu. Właściwie to nie jest taki zły pomysł.
— Nie doliczysz się, Jaśmin. — Zmrużyłam oczy, kierując spojrzenie na głowę misia wychylającą się z koców i pokazałam mu język, na co pluszak prychnął, coś mamrocząc po rosyjsku pod nosem. Westchnęłam ciężko, odkładając plecak i stuknęłam palcami o kolano.
— Powiedzmy, że bardzo dużo. A co? Chcesz je wszystkie wypróbować? Nie wiem, czy starczyłoby nam czasu. I miodu. I kombinacji mieszanek, bo jeżeli chcesz wszystkie wypróbować, to dużo połączeń jest dość obrzydliwe w smaku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis