czwartek, 19 kwietnia 2018

Złote runo [34]

Nie ukrywał tego swojego uśmiechu, tak pełnego pychy i satysfakcji, bo widocznie trafiłem w czuły punkt, bardzo wygodny, sprawiający pełno przyjemności, czuły punkt. Oczywiście jeszcze się napuszył, wyprężył, zaprezentował dokładniej, zerkając na mnie spod przymkniętych powiek i nie ukrywając swojego samozachwytu, bo powiedzmy sobie szczerze, ego Walsha raczej do tych małych nie należało. Ba, wypierdalało skalę przez sufit, atmosferę, do innego wymiaru.
— Zdążyłeś się już napatrzyć? — spytał, po czym po prostu się obkręcił, dodatkowo użyczając mi jakichś ciekawszych widoków, chudego, ale o losie, miękkiego tyłka, z którym zdążyłem się już bliżej zaznajomić. Ładnych pleców, oh, kurwa, tak pięknych, zajebistych, dobrze wyrzeźbionych pleców. — Nie wiem, chcesz coś zobaczyć z bliska? Dotknąć, posmakować? — zaśmiał się po chwili, ponownie odwracając się do mnie przodem i podpierając przy okazji dłonie na biodrach. Pieprzony narcyz, zdecydowanie. W sumie, na jego miejscu pewnie też zachowywałbym się podobnie.
— Jakieś specjalne życzenia? — spytał, zmierzając w moim kierunku, tak leniwie, tak kusząco, z tym perfidnym wyrazem twarzy i przeświadczeniem o swojej zajebistości.
Wyciągnąłem w jego stronę dłonie i pomachałem delikatnie palcami, zachęcając do przybliżenia się jeszcze troszkę, gdy już usiadłem na skraju łóżka. Wystarczało, żeby znalazł się na wysokości mojej ręki, żebym chwycił twardo biodra, przyciągnął go do siebie i przycisnął usta do brzucha, który wciągnął się wręcz automatycznie, gdy tylko penis uderzył o moje ciało. Zresztą, po dłuższym męczeniu boków mężczyzny, bezwstydnemu lizaniu jego brzucha i przygryzaniu skóry, nim też się zająłem, obejmując go dłonią i powoli drażniąc już lekko wilgotny czubek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis