Syknąłem, gdy zęby niespodziewanie zatopiły się w skórze, co prawda dość delikatnie, ale jednak.
— Cierpliwości, Oakley, do cholery, nie masz pięciu lat — burknął niezbyt zadowolony, wzbudzając moje szczere zdenerwowanie. Nie miałem, dlatego potrzebowałem, kurwa, uwag, a nie usilnego doprowadzania do kurwicy, bólu mięśni i cierpiętniczego wręcz sprawiania „przyjemności”, z których i tak aktualnie bardziej mnie męczyło, aniżeli prowadziło do satysfakcji.
W końcu jednak się zreflektował i chociaż zadbał o ten przeklęty tyłek, wracając przy okazji do moich ust i cholera, wpiłem się w niego, jak w jakieś pierdolone źródełko po kilkunastu godzinach funkcjonowania bez wody.
A potem już jedynie radość, bo w końcu postanowił zająć się moim interesem, który zdecydowanie domagał się jakiejś atencji z jego strony. Co prawda, to prawda, na początku jedynie upierdliwie bawił się, muskał końcówkę opuszkami, jakbym był, kurwa, z porcelany i dopiero gdy znowu doprowadził mnie do stanu, gdzie mogłem mu wręcz płakać w wargi, postanowił nieco bardziej przyłożyć się do działania i objąć go całą dłonią.
Podwinąłem palce u stóp, nawet, kurwa, podciągnąłem nogi, odchyliłem bardziej głowę, dając mu dostęp do szyi, którą namiętnie napastował i dawałem się, dawałem się, jak najłatwiejsza dupa, którą w sumie byłem, bo wystarczał jego jeden, jedyny dotyk, żebym rozłożył się pod nim, oddał w całości i jeszcze prosił o więcej.
Jedynie to ślimacze tempo, ten jego irytujący sposób jestestwa, bo przecież na wszystko ma się czas i po co się spieszyć, co?
Może objąłem go ramionami, może wbiłem palce i paznokcie w plecy, może przylgnąłem do niego ciaśniej, znowu chuchnąłem, znowu sapnąłem i uśmiechnąłem się, gdy dłoń tak zwinnie przemknęła do podstawy penisa i z powrotem ku górze.
— Adam, kurwa — jęknąłem przeciągle prosto do jego ucha, nie ważne, jak źle to nie brzmiało, jak tandetnie nie wyglądało. Potrzebowałem przekląć, potrzebowałem wyrazić swoje potrzeby, swój absolutny brak zachwytu tym, że utrzymywał to wszystko w takiej niepewności. A może po prostu potrzebowałem chociaż raz wypowiedzieć jego imię.
Pocałowałem małżowinę, przygryzłem płatek, ponownie owiałem je gorącym powietrzem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz