środa, 18 kwietnia 2018

Złote runo [24]

Wkurwiał mnie, irytował, doprowadzał do szaleństwa, pobudzał, tak obrzydliwie atakował mnie tymi wszystkimi czynnikami, tak bardzo działał mi tym wszystkim na nerwach. Tym wolnym ściąganiem mojej bielizny, tym kuszącym, przepełnionym pragnieniem wzrokiem, tym perfidnym uśmiechem, gdy oglądał mnie w całej okazałości.
A potem nawet nie sięgnął do mojego interesu, tylko zaczął zajmować się udami, jakby nic lepszego na niego nie czekało.
W tym momencie istniało tak wiele czynników, że odnosiłem wrażenie, że naprawdę wystarczało tylko jedno przejechanie językiem po całej długości, żebym doszedł, ubrał się i zostawił go w bałaganie, bo ja już się zaspokoiłem, on niech radzi sobie sam i tak za bardzo się nie popisał.
— Pozwolisz. — Zostawił mnie, a ja jęknąłem zawiedziony, wbijając biodra w materac i wyginając się w łuk, bo chciałem, bo potrzebowałem, a on mi tego nie dawał, jedynie błądził po pokoju. Na za bardzo kontaktowałem, nie wiedziałem, co tak właściwie robi. Załapałem, dopiero gdy usłyszałem charakterystyczny szelest. Wystarczyło spytać, tylna kieszeń moich spodni czekała.
A potem wrócił i znowu zajął się tymi pierdolonymi pachwinami, udami, podczas gdy nabrzmiały penis, czy nawet tyłek po prostu czekały. Nie, lepiej zająć się czymś, co prędzej doprowadzi mnie do kurwienia na lewo i prawo, aniżeli spełnienia.
Warknąłem niemrawo, wplatając palce we włosy Walsha i starając się przy okazji, chociaż odrobinę przesunąć go ku górze, wręcz przy tym skamląc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis