środa, 18 kwietnia 2018

Oszukać przeznaczenie? [10]

— Jakoś leci. Nudno. A co do balu to sam nie mam pojęcia. Z jednej strony brzmi całkiem interesująco, a z drugiej przygotowania potrafią być męczące i irytujące i nie wiem, czy chce mi się brać udział w tej całej szopce. Równie dobrze mógłbym na ten czas pojechać do domu i się odmóżdżyć — mruknął, na co pokiwałem ze zrozumieniem głową, otwierając przy okazji drzwi przed chłopakiem, przez które przeszedł bez najmniejszego zająknięcia. „Dziękuję” też w to wliczam, jednak już nie chciało mi się strzępić mordy, dlatego wynagrodziłem sobie to haniebne zachowanie zwykłym zerknięciem na wiadome części ciała mężczyzny.
W sumie przyznałem mu rację, bo chyba sam wolałbym zobaczyć się z rodzicielką, a nie cesarzem, który mi tak w sumie to rybka. Obłąkaniec z problemami, ot co. Wystarczał krótki research, żeby bez większego kłopotu określić, że mu się w sumie dość sporo na łeb waliło.
— No, a ty? Wybierasz się? — spytał po chwili, zerkając na mnie tym pełnym ciekawości, czerwonym spojrzeniem.
Przed oczami zamajaczył mi obraz rozmarzonego Kumara z rozdziawioną gębą, błagającym spojrzeniem i ten jego niby skowyt, od którego uszy puchły. Bo Nivan, nie zostawisz mnie przecież, prawda?
— Chyba najwyraźniej tak. Mam robić za skrzydłowego, czy jakiś inny szajs, więc no, przydałoby się tam znaleźć — odparłem, kręcąc w myślach głową, bo cholera, kto by pomyślał, że zrobię za swatkę poprzez pocałowanie dziewczyny na oczach najlepszego przyjaciela.
No ale wpadł? Wpadł. I to jak jebitna śliwka w jebitny kompocik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis