środa, 18 kwietnia 2018

Dlaczego by trochę nie pobiegać? [8]

Westchnął, mruknął coś pod nosem i odsunął swoje dłonie od mojej skóry, obciągając przy tym nogawkę spodni. Podniósł się, spoglądając na mnie kątem oka i wyciągnął swoją dłoń, którą z wielką chęcią chwyciłem.
— Chodź, kaleko, pójdziemy do pie... Renee — oświadczył i skrzywił się przez chwilę, a ja chyba mogłem doskonale wydedukować, że raczej nie przepadał za mężczyzną, który jedyne co zrobił, to pewnie przekupił swoich profesorów na medycynie (jakim cudem?), jakimś cudem ukończył staże i inne tego typu rzeczy, a następnie został marnym pielęgniarzem w placówce edukacyjnej. No cóż.
Chyba mało kto za nim przepadał.
Podniosłem się do góry, ledwo obciążając nogę, bo jednak dalej pulsowała okropnym bólem.
Ale przecież nic nie zerwałem, prawda?
— A więc prowadź — oświadczyłem, posyłając mu słaby uśmiech.
Bo oczywiście, że moja siostra opowiadała mi już o wiedźmie z żółtymi oczami i zielonymi końcówkami włosów (a przynajmniej tak mi się wydawało). Ale raczej byłem słabym przedstawicielem samorządu, bo moja wiedza kończyła się chyba tylko na tym. No cóż, co zrobię, jak nic nie zrobię, życie jest ciężkie, a ja właśnie rozwaliłem sobie pieprzoną nogę, bo przecież Przewalski i nierobienie sobie krzywdy raczej w parze nie szło, więc trzeba było zrobić sobie cokolwiek. Obić nos, skręcić kostkę, jakąkolwiek rzecz, byleby cierpieć, jakbym został zesłany przez Stwórcę.
No chyba kurwa nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis