niedziela, 22 lipca 2018

Niby nic [9]

Spiął się, nie odwzajemnił przyjacielskiego uśmiechu i spojrzał na mnie chłodnym wzrokiem. Westchnąłem w myślach, bo przecież wiedziałem, że tylko gra, a raczej unika właśnie całej tej zabawy dostarczającej troszeczkę adrenaliny i endorfin do organizmu.
— Bo wyglądam jak sekretareczka — stwierdził zimno, po czym wcisnął mi do rąk trochę papierów, aby następnie szybko pójść przed siebie.
Przez chwilę stałem jak słup soli, nie do końca wiedząc, co począć z tym całym fantem. Pokręciłem głową i prychnąłem cicho.
— Oj, teraz będziesz strzelać fochy? — zapytałem, po raz kolejny go doganiając, bo tempo miał zabójcze, przysięgam, niby niższy, nogi krótsze, ale leciał przed siebie jak struś pędziwiatr, a ja w całej tej sytuacji grałem chyba kojota. — Nie wyglądasz jak sekretareczka, Oakley, na cesarza, przepraszam, jeżeli aż tak ciebie to uraziło — warknąłem, kątem oka spoglądając na chłopaka, który chyba nic nie robił sobie z moich słów, bo nawet na mnie nie zerknął. Pan obrażalski się znalazł.
Westchnąłem głośno, a po chwili przyszpiliłem Oakleya do najbliższej ściany, w jedne dłoni dalej trzymając dokumenty. Oczywiście, niektóre i tak zleciały na podłogę
— Co ciebie ugryzło, co? — zapytałem. — Przysięgam, dobrze, poprawka, bardzo dobrze ci w tych okularach, przepraszam, bo widzę, że poczułeś się wielce urażony, ale chyba nie masz okresu ani nie jesteś w ciąży, żeby strzelać nie wiadomo jakie fochy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis