wtorek, 10 lipca 2018

Niby nic [2]

Uwadze nie mógł umknąć gest wykonany przez mężczyznę. Szczelnie i dobitnie mocno zaciskająca się pięść, która gotowa była najwidoczniej polecieć w stronę mojej twarzy, gdybym nie okazał się tym, kim byłem.
Miał co prawda zmarszczone czoło, rozbudzone i nieco rozjuszone oczy, które gotowe były wypuścić z siebie kilka piorunów, ale za chwilę błękitne spojrzenie padło na moją osobę, a twarz Walsha natychmiast wręcz spokorniała.
Oczywiście mnie dalej porządniej wciskało w fotel, bo przecież nie miało go tu być, prawda? Miał wyjechać po tych miesiącach i wyparować, a tymczasem zabawiał tuż przede mną z tym parszywym uśmieszkiem, który zdążyłem polubić w tak zwanym międzyczasie.
Doszukiwałem się zmian na twarzy, w posturze, w zachowaniu. Tym razem jednak niczego nie dostrzegłem. Dalej miał ten ładny kształt oczu, dalej posiadał to charakterystyczne dla siebie wygięcie ust, lisią, inteligentną twarzyczkę. Rozwichrzone, brązowe włosy były w tym samym, artystycznym nieładzie, co zawsze, na co odetchnąłem z ulgą. Ostatnią rzeczą, jakiej bym sobie życzył, było ścięcie, czy ułożenie tych kudłów i wiem, że to tylko i wyłącznie jego sprawa, ale nie mogę po prostu powstrzymać się od skomentowania tego w taki sposób.
Bo zajebiście wplatało się w nie palce.
— No, najwidoczniej zdecydowałem się zostać przez jeszcze jeden semestr— mruknął tylko zwięźle, na co pokiwałem głową.
„To dobrze” – dodałem w myślach.
— Nosisz okulary? — spytał, a ja nieco spanikowałem, bo jednak nie powinienem pokazywać się w tych pinglach.
— Nie, nie, założyłem się, że uda mi się przecierpić z nimi cały dzień, tak — rzuciłem z nerwowym śmiechem, ściągając okulary, zamykając je i wciskając w kieszonkę koszuli, tą na piersi. Przekląłem w myślach. Byłem ślepy jak kret. — Cholernie przepraszam za kawę, nie wiem, jak to się stało, musiałem się zagapić albo to przez okulary, widzę przez nie jak przez blura, tak, to przez nie — trajkotałem jak katarynka, schylając się po papiery, a potem stając za mężczyzną i starając się jakkolwiek uratować materiał małą chusteczką, którą miałem w kieszeni i o losie, ale się ze mnie cipka zrobiła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis