poniedziałek, 27 listopada 2017

Panna jak malowana [2]

Dziewczyna zarumieniła się z nagła, a ja mogłem dokładniej się jej przyjrzeć. Dwa luźne warkocze związane z tyłu głowy z kilku pasm, spadające na ramiona i spływające wzdłuż tułowia. Mogłem zauważyć jedną z ukochanych bransoletek dziewczyny, która zapięta na jej dłoni przypominała utopijskie, technologiczne cudeńka.
— Nic się nie stało. Jasne, że mam ochotę. Miałam nadzieję, że w końcu się uda — odparła. Poczułem odrobinę ciepła, a moje policzki pewnie zabarwiły się na podobny odcień, co te dziewczyny. To była taka drobna, mała iskierka zadowolenia, bo z Ayą naprawdę miło mi się rozmawiało i nie chciałem, aby nasza znajomość zakończyła się na wartkich obietnicach. — Daj mi tylko chwilkę, lekko się ogarnę i możemy iść.
Ruszyła szybko do łazienki i, szczerze mówiąc, nie spodziewałem się cudów. Naoglądałem się przez ten cały czas filmów i obrazków w k-necie, w których mijają miesiące, zanim kobieta wyjdzie przygotowana, ale, o dziwo, nawet nie zdążyłem się obejrzeć, a Aya już stała obok mnie, zamykając drzwi.
— Jestem gotowa. — Skinąłem z uśmiechem głową i ruszyliśmy spacerkiem przez las do miasta. Droga była wydeptana, miejsce niezbyt odległe, więc nie opłacało się nawet brać taksówki czy łapać busa. Słońce świeciło pięknie  tego dnia, a podróż upływała na niezobowiązującej rozmowie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis