— Co ty odpierdalasz? — parsknął, jak się spodziewałam. — Weź się podnoś i nie wygłupiaj, do kurwy nędzy. — Wlepił swój wzrok w stronice książki, a ja prawie natychmiast się podniosłam. — Chyba brązowy.
Rozumiem, czyli naprawdę musiałam go zdenerwować. W dodatku miałam dziwne przeczucie, że chłopak żywi do mnie cichą nienawiść. Kolejne przepraszam, zapewne rozzłości go jeszcze bardziej.
Potulnie spuściłam głowę, wlepiając wzrok w czubki swoich stóp. Moje buty były coraz bardziej zniszczone, ale nie pragnęłam mieć żadnych innych. Kiedyś brązowe, bogato zdobione mokasyny, a dzisiaj zniszczone kapcie, którymi można by wycierać kurz.
— Brązowy? To dosyć ciekawy kolor. Ja nie mam ulubionego, wszystkie uważam za ładne — odparłam chłopakowi, nie patrząc mu w oczy ani na moment. Nie byłam w stanie.
„Przepraszam” chciało wyrwać się z moich ust i uderzyć prosto w Nivana, jednak nie mogłam zrobić mu tego ponownie. Co jemu po moim przepraszam? Czułabym się wtedy jeszcze gorzej.
Nie miałam pojęcia, co powiedzieć w tej niezręcznej sytuacji. Moja głowa wciąż nie chciała spojrzeć wyżej niż w podłogę.
— Oprócz tego, bardzo lubię jeść sernik z rodzynkami, zwłaszcza ten, który piekła moja babcia — przełamałam ciszę, jaka panowała między nami. — Ja to generalnie lubię słodycze. — Musiałam koniecznie zmienić temat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz