piątek, 23 marca 2018

Myślenie jest cnotą głupich [13]

— Zdam się na mojego nauczyciela — odparła, uśmiechając się szeroko. Czyli jesteśmy w czarnej dupie, krótko mówiąc, bo co mam mówić, skoro nie mam zielonego pojęcia, czego to dziewczę nie ogarnia. Dlatego tylko kontynuowałem wystukiwanie rytmu piosenki na okładce księgi, przyglądając się zamyślonej dziewczynie i kminiąc, co można zrobić na sam początek.
— Jaki jest twój ulubiony kolor? — spytała nagle, ponownie wybijając mnie z rytmu, ponownie podejmując się zupełnie innego tematu i ponownie...
Ulubiony kolor?
Spodziewałem się czegoś ciekawszego, jakiejś petardy.
Wiesz, w pewnym momencie życia człowiek przestaje mieć coś takiego, jak „Ulubiony kolor”.
Nie przestaje mieć...
Pokręciłem delikatnie głową, zatrzymałem palce, przełknąłem ślinę, która zaczęła zalegać mi w gardle. Odpłynąłem na chwilę, zginąłem gdzieś w falach myśli. Knykcie zrobiły się białe, szczęki bolały, gniew znowu pojawił się zupełnie znikąd.
— Przepraszam! Jeżeli nie chcesz, nie musisz odpowiadać! Tylko wciąż mnie ucz, błagam! — powiedziała, nie, krzyknęła, zaczęła się drzeć jak nienormalna, przyprawiając mnie tym samym o migreny i dodatkowe oszołomienie, gdy padła na kolana.
Odetchnąłem głęboko.
Siedem sekund wdechu, Niv, trzymaj trzy, pięć wypuszczaj, słyszysz mnie, Nivan? Nivan, oddychaj, Niv, cholera jasna, nie panikuj. Nivan!
— Co ty odpierdalasz? — charknąłem surowo, obrzucając dziewczynę oburzonym spojrzeniem. — Weź się podnoś i nie wygłupiaj, do kurwy nędzy. — Otworzyłem znowu książkę, zagłębiając się w słowa, ginąc między wersami. — Chyba brązowy — dodałem.
Bo szary zginął gdzieś w międzyczasie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis